Skontaktuj się z nami tel. +48 22 446 83 80

Żeglujemy w Turcji. Kwietniowy rejs z Marmaris

Pomysł na rejs skrystalizował się w Sylwestra. Wpadli sąsiedzi, był czas na wspominki i snucie planów. A jak wiadomo, najlepsze pomysły na rejsy rodzą się zimą. Gdy wznosiliśmy noworoczny toast, wiedzieliśmy już, że w kwietniu pożeglujemy w Turcji.

Dlaczego z Marmaris? Dlaczego w kwietniu?

Sezon czarterowy rozkręca się w Turcji dość późno, bo w połowie maja. Do tego czasu sporo firm czarterowych udostępnia swoje jachty w dowolny dzień tygodnia i na dowolną ilość dni. A ponieważ ciężko znaleźć bezpośrednie loty do Dalaman, postanowiliśmy lecieć na Rodos i stamtąd przedostać się do Turcji promem. Do wyboru były dwa porty: Marmaris i Fethiye. Padło na Marmaris, bo w Fethiye już byliśmy. Czyli najpierw rozpracowaliśmy transport, a następnie do niego dopasowaliśmy czarter.

Ponieważ to kolejny nasz rejs w kwietniu w Turcji, spodziewaliśmy się podobnej co ostatnio pogody – umiarkowanych wiatrów, wysokich temperatur powietrza i umożliwiającej pływanie temperatur morza. Tym razem trochę się przeliczyliśmy…

Lecimy na Rodos

Jak rozwiązaliśmy sprawę z transportem? Polecieliśmy Ryanairem z lotniska w Modlinie na Rodos. Szybko i sprawnie w czwartkowy wieczór. Za bilety zapłaciliśmy ok. 800-900 zł od osoby z bagażem. Samolot był pełen. Z lotniska lokalnym autobusem przyjechaliśmy na dworzec autobusowy w centrum Rodos. Tuż obok mieliśmy zarezerwowany hotel na jedną noc (the 12th City Hotel). Niestety prom do Marmarisu kursuje o tej porze roku tylko raz dziennie (rano). Hotel warty polecenia (jeśli nie przeszkadza Wam hałas za oknem i samoobsługa) – dobrze wyposażony i świetnie położony. Tylko trochę zamieszania mieliśmy z pokojami, bo… nie mogliśmy ich znaleźć. Okazało się że hotel mieści się w dwóch kamienicach i weszliśmy nie do tej co trzeba.

Grecki wieczór spędziliśmy w pysznej i taniej Bahar Souvlakeri. A następnego dnia rano szybki marsz do portu promowego. Odprawa i w drogę. Po godzinie jesteśmy już na tureckiej ziemi. A ponieważ port promowy sąsiaduje z mariną, to 5 minut później docieramy na jacht.

Teraz chwila prawdy. Czy polecamy takie rozwiązanie? Nie do końca 😉 U nas wszystko się udało, ale… Godzina wylotu z Warszawy była zmieniana dwukrotnie. Dla nas nie miało to znaczenia, bo i tak nocowaliśmy na Rodos. Prom nie kursował przez dwa dni z rzędu tuż przed naszym przybyciem – trudne warunki na morzu. Godzina wypłynięcia została przesunięta. Słyszeliśmy historię o Turku, który miał na Rodos spędzić dzień, a musiał spędzić 6 dni ze względu na złą pogodę. Podsumowując: im dłuższa droga, tym więcej zmiennych i większe ryzyko, że coś się nie uda. Podobno w sezonie funkcjonuje tu wszystko jak w zegarku, ale jeśli macie możliwość lecieć do Dalaman, wybierzcie to rozwiązanie, dla świętego spokoju.

W marinie Netsel w Marmaris

Marina Netsel w Marmaris to jedna z największych, zaplanowanych z rozmachem marin w Turcji. Naprawdę trzyma poziom. Do tego jest ładnie połączona z centrum handlowym rozmieszczonym w niskich pawilonach i ukrytych w gęstej zieleni. Jest tu zatem wszystko od drogich sklepów z biżuterią zaczynając (jak na Turcje przystało), po restauracje, kluby, kawiarnie, sklepy, stacje paliw itp. A za mariną, po pokonaniu niewielkiego mostu nad kanałem, rozciąga się Stare Miasto i szeroki deptak z dziesiątkami restauracji. Czy ktoś tu mówił, że chorwackie mariny są drogie? Za czarter 14-metrowego katamaranu trzeba w marinie Netsel zapłacicie 550 Eur (!) Właścicielom rosyjskich jachtów motorowych, jak widać, to nie przeszkadza… Całe szczęście, że my mieliśmy koszt cumowania wliczony to w cenę czarteru.

O czym jeszcze warto wspomnieć? Ochrona mariny jest skuteczna. Jeden z naszych załogantów nieświadomie opuścił teren mariny, udając się do toalet. W drodze powrotnej na zadane przez ochroniarza pytanie, dokąd Pan idzie?, nie pamiętał ani nazwy jachtu, ani firmy czarterowej. Gdyby nie szybka konsultacja telefoniczna z załogą, nie zostałby wpuszczony na teren mariny.

Nie zdziwcie się również, jak spotkacie w marinie biegające po trawnikach króliki 😉

Czarter jachtu z firmy Miknatis

Wynajęliśmy pięcioletni jacht Dufour 390 w firmie czarterowej Miknatis. Przestronny i komfortowy. Dobrze utrzymany (pierwszy czarter w tym sezonie). Po raz pierwszy w historii naszych rejsów mieliśmy na wyposażeniu jachtu nie tylko liny, ale również specjalne pasy do cumowania do skał, dodatkowy (poza biminii top) namiot słoneczny oraz hak do łańcucha kotwicznego. No i oczywiście słynne tureckie szklaneczki do picia herbaty!

Natalia z Miknatisa udzieliła nam cennych wskazówek związanych z zaprowiantowaniem, trasą rejsu, wyborem restauracji czy warunkami pogodowymi. Podczas rejsu byliśmy z nią w kontakcie na whatsappie. Po powrocie przechowała nasze bagaże i służyła pomocą przy zamówieniu taksówki. Czuliśmy się zaopiekowani.

Plan był taki, że robimy zakupy i w drogę. Ale po dotarciu na miejsce wyluzowaliśmy. W końcu od czego są wakacje. W tym czasie rozwiało się, tak że szef firmy czarterowej delikatnie zasugerował wszystkim załogom w porcie, aby wypłynęły następnego dnia. Nie pozostało nam nic innego, jak pójść na lody (20 zł kulka), piwo (20 zł duże piwo), zwiedzić Marmaris, wymienić pieniądze w kantorze (1 EUR = 41,500 lira turecka), a wieczorem spędzić miło czas w restauracji Dede, delektując się lokalną kuchnią (150-200 zł / os.).

Startujemy. Kierunek zatoka Ciftlik.

No i w końcu wypłynęliśmy. Słońce, wiatr we włosach, piękne widoki. Tylko wyjątkowo zimno, jak na tę porę roku. Jesteśmy ubrani w polary, sztormiaki i czapki. Gdzieś po dwóch godzinach zachmurzyło się, temperatura jeszcze bardziej spadła, wiatr „w pysk” wzmógł się do ponad dwudziestu czterech węzłów.

Postanowiliśmy zacumować w zatoce Ciftlik. Najlepiej przy pirsie polecanej nam restauracji Azmak. Wpływamy do zatoki i tu lekka konsternacja. Pół zatoki zajęte pomostami, tylko ciężko dojść, który należy do restauracji Azmak. Jak się okazuje – ten częściowo rozebrany…

Cóż, takie uroki pływania w kwietniu. Nie wszystko działa jak w sezonie. Za to na dwóch innych pomostach naganiacze machają do nas flagami, nawołują, starają się unieść jak najwyżej wyciągnięte z wody muringi. Walczą o klienta, jakby od tego zależało ich życie. Który pomost wybrać, prawy czy lewy? Stawiamy na ten, przy którym stoi więcej jachtów. Liczymy na to, że inni wiedzą co robią 😉 I tak oto trafiamy do restauracji Mehmet’s Place.

Ciftlik zatoka widok z góry

Kolacja w restauracji Mehmet’s Place

Poprzednio pisaliśmy o tym, że mariny w Turcji są drogie. Ale nikt nie każe w nich cumować! Wybrzeże tureckie pełne jest restauracji wyspecjalizowanych w obsłudze żeglarzy. Cumując przy pirsie Mehmet’s Place, w cenie kolacji mamy miejsce przy kei (muring), możliwość zatankowania wody, prąd, dostęp do internetu, toalety i prysznice.

Gdy nad zatoką przechodzi burza, my już biesiadujemy w restauracji. Ogień wesoło trzaska w kominku. Obsługa co rusz dorzuca do pieca. Między nogami plączą się kaczki. Swojsko.

Wyróżnikiem kuchni tureckiej są mezze, czyli ichniejsze przystawki, często na bazie gęstego jogurtu. Zajadamy się więc tzatzikami, jogurtem z ostrą papryczką chilli, bakłażanem w pomidorach oraz jogurtem z serem feta i bazylią. Do tego ciepły chleb wyjęty z pieca i lokalne wino. Na główne danie zamawiamy rybę z grilla i jagnięcinę. Tu małe spostrzeżenie – cena 1 kg świeżej ryby (okoń morski) podczas naszego rejsu wahała się od 450 (sklep) do 2500 lirów tureckich (restauracja).

Za kolację dla 5 osób płacimy 7 tys. lirów tureckich (czyli jakieś 150 zł od osoby). Płacimy gotówką, a najwyższy nominał lirów turecki to 200. Trochę tych „papierków” trzeba skompletować 😉

Istnieje możliwość zamówienia śniadania na kolejny dzień, albo świeżego chleba wypiekanego rano.

Pamiętaj o internecie

Jeszcze jedna ważna rzecz – Internet. Jesteśmy poza Unią Europejską i ceny roamingu są wysokie. W Play połączenia do Polski kosztowały 5 zł/min, połączenia przychodzące 2 zł/min., a transmisja danych 3,6 zł / 100 kB. Warto zatem wyposażyć się w lokalną kartę. My wykupiliśmy internet u armatora (40 EUR/15 GB), aby (w kontrolowanych ilościach) cała załoga mogła z niego korzystać. Zwróćcie też uwagę, że żeglując blisko wysp greckich ciągle zmienia się operator. Płynąc koło wyspy Simi, Piotrek dosłownie włączył i wyłączył transmisję danych. Za ściągnięte 6 MB zapłacił 200 zł (!).

Zatoka Bozukkale

Kolejny dzień pod wiatr. Dystans nie za długi, bo raptem 15 Mm. Po prawej stronie mijamy strome ściany półwyspu Bozburun, a po lewej, w oddali, wyspę Rodos. Naszym celem jest zatoka Bozukkale.

Planowaliśmy zacumować blisko ruin – żeby się nie nachodzić –, ale restauracja Ali Baba była jeszcze zamknięta. Nie mając więc wyboru stanęliśmy na końcu zatoki przy restauracji Loryma. Chwilę trwało znalezienie jakiegoś nieuszkodzonego po zimie muringu, ale finalnie się udało. Zacumowaliśmy obok Holendrów poznanych dzień wcześniej.

Z Lorymy do ruin fortecy prowadzi brzegiem zatoki biało-czerwony szlak. Nie zawsze łatwo go wypatrzeć między kamieniami i niską roślinnością. Na szczęście w wyprawie towarzyszą nam psy z restauracji i co jakiś czas nakierowują nas w dobrym kierunku. Ścieżka jest dość wymagająca, więc nie polecamy pokonywać jej w klapkach. Widok na zatokę i kotwiczące w niej jachty jest fantastyczny. Turkus wody wręcz bije po oczach. Po 30 minutach docieramy na miejsce, mijając po drodze stado kóz i kilka osłów.

Twierdza rozciągała się na długości ponad 300 metrów i otoczona była 2-metrowymi murami. Dziewięć lub jedenaście (jak podają różne źródła) wież obserwacyjnych służyło żołnierzom to monitorowania z dużej odległości zbliżających się statków. Po blisko 3 tysiącach lat ta imponująca budowla, mimo iż mocno już wtopiona w przyrodę, nadal intryguje. Udało nam się przejść po murach fortecy, przy okazji podziwiając widok na greckie wyspy: Rodos i Simi.

Zatoka Bozukkale odcięta jest od cywilizacji. Nie prowadzi tu żadna utwardzona droga. Internet działa słabo. Prąd jedynie z paneli słonecznych i generatora. Z tego też powodu nie ma możliwości zatankowania tu wody, jak również dostępu do prądu. Restauracja Loryma dopiero co się otworzyła. Mimo to oferują szeroki wybór ryb i owoców morza, wspaniałe mezze, warzywa z własnego ogrodu, świeżo wypiekany chleb. Ceny zdecydowanie wyższe niż w poprzedniej zatoce Ciftlik – ceny wina zaczynają się od 250 zł za butelkę… Jedzenie jest wyśmienite. Tym razem zamawiamy grillowaną ośmiornicę i krewetki z pieca oraz wszystkie dostępne rodzaje mezze.

Kierunek Datca

Wracamy do cywilizacji – kończy się zaprowiantowanie 😉. Wczesnym rankiem wyruszamy z zatoki Bozukkale i obieramy kurs na miejscowość Datca. Wiatr nadal wieje z siłą powyżej dwudziestu węzłów. Sprawnie pokonujemy trasę liczącą ok. 40 mil. Aby skrócić dystans, wpływamy na wody greckie, nie zapominając o wywieszeniu pod salingiem greckiej bandery. Po drodze fantazjujemy, jak byłoby fajnie, gdyby morskie granice między Turcją a Grecją wyglądały tak, jak między Słowenią a Chorwacją. Wtedy na pewno zawinęlibyśmy na grecką wyspę Simi…

Datca to niewielki, ładnie położony kurort wakacyjny. Z dużą ilością sklepów i restauracji nad samym morzem. Na szczęście w kwietniu ruch jest jeszcze niewielki i udaje nam się znaleźć miejsce przy kei w porcie miejskim. Za chwilę ktoś odbiera od nas cumy, ktoś inny opowiada, gdzie można znaleźć toalety i prysznice. Panuje serdeczna, bezpośrednia atmosfera. Za noc z prądem i wodą płacimy poniżej 50 Eur /jacht 39-stopowy.

My tym razem sprawdziliśmy, jak smakuje prawdziwy kebab w Turcji 😉, stołując się w lokalnej jadłodajni w centrum miasta. Kupiliśmy również świeżą rybę, bo kolejny wieczór planowaliśmy spędzić na kotwicy. Postój w Datca wykorzystaliśmy na lokalne zakupy takich produktów jak: kawa, chałwa, oliwa czy migdały.

Mówi się, że muzyka w tym mieście nigdy nie milknie. Kluby i dyskoteki zamykają się o północy lub później, a już o 5 rano słychać z głośnika głos muezzina wzywającego do modlitwy. Dla nas koncert na żywo z pobliskiego klubu, którego słuchaliśmy z kokpitu jachtu, sącząc wino, był dodatkową atrakcją. Podobnie jak koty, które bez pardonu wchodziły do nas na pokład i rozkładały się w kokpicie (w tym celu nie potrzebowały nawet trapu 🙂).

Nocleg na kotwicy – Ada Bogazi

Wreszcie wiatr cichnie i robi się naprawdę ciepło. Wykorzystujemy sytuacje, aby wieczór i noc spędzić na kotwicy. Płyniemy na wschód w kierunku malutkiej wysepki Kizil Ada, leżącej w zatoce Yesilova, a następnie cumujemy na kotwicowisku Ada Bogazi na głębokości 4 metrów. Dodatkowo wypuszczamy cumy na brzeg, robiąc użytek ze specjalnych pasów znajdujących się na wyposażeniu jachtu. Miejsce jest piękne. Brzegi porośnięte lasami sosnowymi, płytkie wody mieniące się wszystkimi odcieniami turkusu. A co najważniejsze, jesteśmy sami. Do czasu…,gdy przypływa do nas policja i prosi o papiery jachtu. Sprawdza je, żegna się i odpływa. Jeśli wpadlibyście na pomysł, aby z Grecji skoczyć na chwilę do Turcji to nie radzimy, bo jak widać teren jest dobrze monitorowany.

Schodzimy na ląd. Maleńką wysepkę Kiseli Adasi zamieszkują oswojone króliki. Dają się karmić prosto z ręki. Widać, że ktoś się nimi opiekuje, wszystkie poidełka zrobione z plastikowych baniaków napełnione są wodą.

Wieczór mija nam błogo na pysznej rybie prosto z piekarnika, oliwie z czosnkiem i pietruszką oraz lokalnym winie. Gwiazdy świecą jasno. Wiatr całkowicie ucichł.

Serce Limani

Wracamy. W drodze powrotnej robimy krótki postój w długiej, głęboko wciętej w ląd zatoce Serce Limani. Rozważamy czy stanąć na kotwicy, czy cumować do boi. Ale zanim podejmiemy decyzję, już ktoś do nas macha, podpływa łódką, prosi o cumy. Tłumaczymy, że my tylko na chwilę, że nie będziemy korzystać z restauracji, że wracamy do Marmarisu. „Nie ma problemu, stańcie na boi, chętnie pomogę, może zobaczymy się w przyszłym roku” – życzliwość, uśmiech, chęć niesienia pomocy. Z takim podejściem spotykamy się podczas całego naszego rejsu.

Na wieczór stajemy ponownie w zatoce Ciftlik przy pirsie restauracji Mehmet’s Place. Ostatnio było bardzo smacznie, dlatego decydujemy się na powtórkę 😉 Natomiast na śniadanie przestawiamy się do fantastycznej, położone tuż obok zatoki Gerbekse (Gebe Kilise Koyu). Jest czas na relaks, a nawet na kąpiel w morzu.

Do Marmarisu wracamy w południe. Krótki telefon i już ktoś z firmy czarterowej Miknatis czeka na nas na stacji paliw. Pomaga przy tankowaniu, a następnie przeprowadza jacht na miejsce przy właściwym pirsie. To standardowa procedura w tej firmie. Dla nas wygoda, bo jacht nie ma steru strumieniowego, a odległości między pirsami nie są duże. Warto w tym miejscu wspomnieć, że poza tankowaniem paliwa jesteśmy zobowiązani do wypompowania nieczystości z toalet (wszystkie jachty w Turcji wyposażone są w zbiorniki na fekalia). Koszt nie jest duży (26 zł), a bez tego jacht nie uzyska zezwolenia na kolejny czarter.

Jeszcze pożegnalny spacer po Marmarisie, ostatnie zakupy, szybki lunch i już jesteśmy na promie w kierunku Rodos. Łapiemy busa i kurs na lotnisko. O północy lądujemy w Modlinie.

O czym warto pamiętać, czarterując jacht w Turcji

✅ Sezon trwa od maja do końca października, nawet połowy listopada.

✅ Pierwszy rejs w Turcji najlepiej rozpocząć w marinie Gocek lub Fethiye (duży wybór jachtów oraz miejsc do kotwiczenia, bezpieczny i osłonięty akwen).

Koszty żeglowania w Turcji

Dojazd

Lot do Dalamanu (najczęściej z przesiadką w Istambule) to koszt +/- 2 tys. zł / os.

Loty czarterowe, np. z TUI do Dalamanu, to podobny koszt, a mniej elastyczne terminy.

Możliwy jeszcze lot na Rodos (Ryanair z Krakowa/Warszawy) i prom do Fethiye. Transport będzie tańszy, ale dochodzą noclegi (loty w czwartki) i cenowo wychodzi podobnie.

Rozwiązanie ekonomiczne to czarter pod koniec kwietnia / na początku maja. Niektóre firmy są skłonne wtedy na czarter w dowolny dzień tygodnia (możemy dopasować czarter jachtu do rozkładu tanich linii lotniczych).

Czarter jachtu

Czarter jachtu w Turcji jest drogi (szczególnie dla załóg, które wcześniej czarterowały jachty w Chorwacji). Przykład:

W połowie października jacht 3-kabinowy z rocznika 2017-2019 to koszt w Chorwacji 800-1000 EUR, w Grecji ok. 1500 EUR, w Turcji ponad 3000 EUR.

Katamaran 40-42 stopy (rocznik 2000-2022) na początku września: Chorwacja 4600-6000 EUR, w Grecji 5500-7000 EUR, w Turcji 6200-7800 EUR.

Za nasz jacht Dufour 390 Grand Large (2000), 3 kabiny/2 łazienki/ max 8 osób, zapłaciliśmy w kwietniu (6 dni): 1900 EUR + 250 EUR Comfort Package (transit log/silnik do pontonu/pościel + ręczniki/pakiet startowy)

Koszty na miejscu

Ceny w sklepach spożywczych zbliżone są do tych w Polsce. Przyzwoite, lokalne wina to koszt 30-45 zł za butelkę. Piwo Efez 8-10 zł butelka. Kilogram ryby w markecie 45 zł.

Jeśli chcesz ograniczyć koszty możesz cumować na kotwicy i co kilka dni odwiedzać restauracje, aby podładować baterie, nabrać wodę – wszystko w cenie kolacji. Koszt kolacji to wydatek średnio 150-200 zł na osobę.

Ceny marin w Turcji na ogół są wysokie, albo bardzo wysokie – zwykle kilkaset eur (istotne szczególnie gdy pływamy katamaranem).

Krótkie podsumowanie czyli plusy i minusy

➕ Na plus:

✅ świetnie przygotowane jachty do czarteru, sporo nowych jednostek, znakomity serwis

✅ bardzo atrakcyjne wybrzeże z dużą liczbą atrakcji turystycznych

✅ wyśmienita kuchnia oraz duży wybór restauracji dla żeglarzy, gdzie w cenie kolacji (często) prąd, woda, internet i muring/boja GRATIS

✅ stabilne warunki pogodowe (meltemi nie ogranicza żeglugi w okresie letnim, jak na Cykladach w Grecji)

➖ Na minus:

✅ brak bezpośrednich połączeń lotniczych / drogie bilety

✅ wysokie koszty czarteru jachtu i drogie mariny

✅ dominacja w czarterach jednej nacji (Rosjanie)

restauracja ali baba bozukkale

 

 

Posty w kategorii

Katamaranem Violeta po Chorwacji

Śladami podróżników – jachtem Violeta po Chorwacji

Piątek, 17.06.2011 roku – wyjazd ze Szczecina o godzinie 20:00. Przed nami długa noc... więcej »

zobacz więcej
Karaiby

Karaiby a sprawa śmieci…

Artykuły o pływaniu po Karaibach albo je wychwalają (i słusznie), albo opowiadają bajki o... więcej »

zobacz więcej
Chorwacja Pula

Z Sukosanu do Puli i z powrotem

 Kilka założeń, jakie towarzyszyły naszemu dwutygodniowemu rejsowi w sierpniu 2010 roku: pływaliśmy w trybie... więcej »

zobacz więcej

Punt

Stryjeńskich 15A lok 5 (1 piętro)

02-791 Warszawa

tel. +48 22 446 83 80

fax +48 22 894 00 42

 

info(@)punt.pl

MENU